Na ostateczny efekt szydełkowania z poprzedniej notki trzeba będzie poczekać (ale to już pisałam).
Dziś popołudniowe słoneczko fajnie przygrzewało, więc pomyślałam o kawie na balkonie.
Mogłam po prostu posiedzieć, mogłam poczytać książkę... ale jak to tak siedzieć bezczynnie, gdy pomysły się w głowie kłębią?
Wzięłam więc filc, nici, nożyczki...
... i guziczki...
... i dzianinę... i coś się zaczęło...
Widać co?
Kto pomyślał, że to czapka, miał rację!
Takie pyszczydło:
Sierpień, a ja czapkę uszyłam... ale niestety czuć już w powietrzu jesień :/.
I to nie jest moje ostatnie słowo!
3 komentarze:
sympatyczna czapusia
Ale fajna:))
Boska jest :)
Prześlij komentarz