środa, 26 lutego 2014

Słodkie wypieki, leniwy poranek i wieczór z woskiem Yankee Candle

Znowu była spora przerwa... ale mam wytłumaczenie... troszkę się działo... dlatego notkę zaplanowaną na niedzielny wieczór kończę pisać dopiero dzisiaj :/

W międzyczasie były słodkości ('cycki murzynki' upiekłam sama, pączki moja mama):

i była choroba... i w ramach wracania do zdrowia odrobina niedzielnego lenistwa:

Poranne leniuchowanie z kawą i książką mi nie wystarczyło, na zakończenie weekendu i urządziłam sobie jeszcze wieczorny relaks z woskiem Yankee Candle

Wiem, wiem, mieli je już prawie wszyscy, sporo recenzji i zachwytów można przeczytać na blogach, a ja jakoś do tej pory się uchowałam, ale okazuje się, że przyszła i na mnie pora :). Niespodziewany wypad na zakupy, wypatrzenie sklepiku z cudeńkami a w nim regału ze świecami Yankee Candle.... i wpadłyśmy z siostrą jak śliwki w kompot! Musiałyśmy coś kupić! Ale przecież jeszcze nie byłyśmy pewne czy warto... więc każda z nas skusiła się na tylko jeden wosk na próbę. 

Od razu tego samego dnia późnym wieczorem wypróbowałam mój pierwszy zapach, Honey Blossom (Miodowe kwiecie):
Opis ze strony Yankeestore.pl : 'Bosą stopą kroczysz przez łąkę o poranku. Słońce wysusza krople rosy na frywolnie rozsianych i kwitnących gęsto kwiatach. Czujesz zapach piżma miodowego... Chcesz, by ta chwila trwała jak najdłużej!'
(zdjęcie z netu)
Po moim wosku już nie ma nawet śladu, cuuudny był! Kwiatowy, ale nie duszący, nie przesłodzony, elegancki, nie nachalny. Zapach nie męczył, przyjemnie się przy nim czytało, i zasypiało :)

Siostra miała inny zapach (Martuś... znowu zapomniałam nazwę :/), podzieliłyśmy tarteletki na pół, żeby jak najszybciej poznać dwa zapachy. 

Bajka! Chciałam więcej! Ale w miasteczku w którym mieszkam nie ma sklepiku z produktami Yankee Candle. I co teraz? Kolejny wypad na zakupy czy zakupy przez internet? Ale który zapach wybrać skoro wszystkie opisy kuszą?
I co zrobiłam? Napisałam maila do przesympatycznej Pani Marii z YankeeStore.pl i napisałam jak to z tymi naszymi zakupami było... i po wymianie kilku wiadomości dostałam do testów 3 kolejne zapachy:


Wszystkie trzy smakowite i kuszące, ale na niedzielny wieczór wybrałam Baby Powder czyli Puder dla niemowląt. Według opisu ze strony: 'Zapach pudru dziecięcego - zaliczany do kategorii świeżych. Delikatny i czule otulający jak troskliwe ramiona opiekunów. Aromat przywołujący poczucie bezpieczeństwa, kojący, subtelny.'
Mmmm... Już po rozpakowaniu tarteletki czuć było ten cudowny, lekki i świeży zapach. Zapowiadał się miły wieczór... Ukruszyłam kawałek wosku do miseczki kominka, żeby jak najszybciej się rozgrzał i po kilku chwilach rzeczywiście otulił mnie zapach czystości, nie przesadnie mydlany, lekko słodki, relaksujący, uspokajający... idealny! 
Nie potrafię jeszcze powiedzieć czy Baby Powder to mój numer 1, bo przecież Honey Blossom też mnie zachwycił, a są zupełnie inne. Myślę, że różne zapachy pasować będą do różnych sytuacji, pór roku czy momentów dnia.
Już się cieszę na kolejne wieczory!
A Wy? Co myślicie o świecach i woskach Yankee Candle? Macie ulubione zapachy? Co polecacie?

Jeśli jeszcze nie miałyście okazji wypróbować produktów Yankee Candle... szybko musicie to naprawić!
Zajrzyjcie tutaj:
http://www.yankeestore.pl/

Brak komentarzy: