Ale obiecałam, więc zdaję relację.

Nieco później nasza 6-osobowa załoga zapakowała się na Twistera 780 o jakże ciekawej nazwie "Patologia" i popłynęliśmy. Najpierw Mamry.
Pierwszy przystanek to Kal, tam ognisko, gitara a wieczorem bania, czyli sauna - coś wspaniałego. Było tak gorąco, że ok. 23.00 chłodziliśmy się w jeziorze!
Przy samiutkim pomoście można było przyjrzeć się żeremiom, niestety bobry się nie pokazały.



Dopłynęliśmy do Ogonek, tam smażona rybka w barze, pogaduchy, śmiechy, uzupełnienie zapasów w sklepiku (nazwa zobowiązuje ;) ), obserwowanie przyrody (łabędź przeleciał tuż nad nami), i dalej w drogę...


Czekało tam na nas ognisko, doborowe towarzystwo z gitarami oraz pieczony prosiaczek:



A później już do Wilkas, gdzie zdawaliśmy łódkę.
Długi weekend minął zdecydowanie za szybko!