Zeszły weekend spędziłam wyjątkowo...
Lata temu rodzinne 2-tygodniowe wczasy spędzaliśmy co roku w tej samej miejscowości na Mazurach, ba! przez wiele lat w maleńkim drewnianym domku. Później kilka razy był to domek murowany, większy, bo też rodzina się rozrastała.
Kilka lat przerwy... i siostra, bracia i ja mieliśmy chrapkę na 'podróż sentymentalną'.
Wróciliśmy, oni na tydzień, ja na weekend.
Domek niewiele się zmienił, okolica o wiele bardziej, bo domków wokół przybyło.
Brak pogody zabawy nam nie popsuł, było niespieszne szykowanie posiłków, biesiadowanie, mieliśmy też Chińczyka, Scrabble,
Rummikuba, karty, kredki, wędki, bańki mydlane.... I byliśmy w lesie
na jagodach, uzbieraliśmy sporo kurek - sosik palce lizać!
Dopiero tuż przed wyjazdem pokazało się słonko. Nie miałam aparatu, ale miałam telefon:
Oczywiście poprawione troszkę już w telefonie, podkolorowane na tęczowo, żeby było bajeczniej, wspomnieniowo, słodko....
I jeszcze jedno, moje ulubione, może dlatego że widać na nim wakacyjny luz i rozgardiasz: Jasio gramolący się z wody, przez łódkę, na pomost, buty, klucze, ręcznik, koszulka... no i stopy, moje i siostry.
Dziękuję. Najbardziej Marcie, mojej siostrze, bo to wszystko dzięki niej się udało :*
Za rok koniecznie powtórka!
2 komentarze:
wspaniały pomysł wybrać się w taką sentymentalną podróż!!! a ostatnie zdjęcie cudnie wakacyjne, świetnie złapany kawałek beztroskiego letniego wypoczynku! pozdrowionka!
ooo!
tez mam takie miejsce na jeziorkiem
chetnie bym tam wrocila chocby na weekend
fajne fotki
Prześlij komentarz